Dwóch mnichów udało się na pielgrzymkę…
Dziś nie mogłam nie przytoczyć Ci anegdoty o dwóch mnichach ( „Magia metafory” Nicka Owena), którą zainspirowałam się ostatnio. Wierzę, że Ciebie także zaciekawi i skłoni do refleksji.
„Dwóch mnichów udało się na pielgrzymkę. Przeszli już wiele mil, możliwie unikając towarzystwa ludzi, z racji tego, że należeli do szczególnego zakonu, w którym zakazane było rozmawianie z kobietami i dotykanie ich. Nie chcieli nikogo urazić, więc trzymali się bocznych dróg i żywili się tym, co znaleźli na polach.
Była pora deszczowa i idąc szeroką doliną mieli nadzieję, że rzeka, którą mieli przebyć, okaże się do przejścia. Z daleka widzieli, że rzeka naruszyła brzegi, mimo to mieli nadzieję, że przewoźnik będzie w stanie ich przeprawić swoją łodzią. Ale kiedy zbliżyli się do miejsca przeprawy, nie ujrzeli ani śladu właściciela łodzi. Wyglądało na to, że łódź zmyło z prądem rzeki, a przewoźnik został w domu.
Była tam kobieta.
Ubrana była w eleganckie ubranie i miała parasolkę. Błagała mnichów, by pomogli jej przebyć rzekę, bo miała pilną sprawę, a rzeka, choć gwałtowna i szeroka, nie była głęboka.
Młodszy mnich zignorował ją i uciekł wzrokiem. Starszy jednak, nic nie powiedziawszy, posadził ją sobie na plecach i przeniósł ją, stawiając zupełnie suchą na drugim brzegu.
Przez całą następna godzinę ich podróży przez gęsty i splątany las, młodszy mnich strofował starszego, przepełniony pogardą z powodu zachowania współbrata, oskarżając go o zdradę zakonu i złamanie ślubów. Jak on mógł? Jak śmiał? Co on sobie myśli? Kto mu dał prawo tak postąpić?
W końcu mnisi dotarli na polankę i starszy mnich zatrzymał się i spojrzał w oczy młodszego. Nastąpiła długa chwila ciszy. Wreszcie, miękkim tonem, z rozjaśnionym wzrokiem, pełnym współczucia, starszy mnich po prostu rzekł: Mój bracie, postawiłem tę kobietę godzinę temu. To ty ciągle ją niesiesz”.
A ty jak długo rozpamiętujesz zdarzenia z przeszłości?